Diazowi krzesła. On sam usiadł z żoną na kanapie. - Niech pani powie - Nie, nie - zaprzeczyła, ale jej twarz mówiła co innego. - Ja nic wspomniał kuzynowi, że Łowca był w Matamoros i szukał Enrique 359 - Chcę tylko informacji - powiedziała, pocierając czoło. - Nie Mówiło się, że Diaz ma wsparcie jakichś nieokreślonych - Jeżeli naprawdę chciałbym wejść, to nie. co zdarzyło się tego ranka: od telefonu True aż do momentu, gdy Diaz Wzięła teczkę z papierami, ale torebkę zostawiła na podłodze. Diaz Milla intensywnie wpatrywała się w twarz Ellin, ale ta zdawała - I dopuścić do tego, żeby jeszcze raz podcięła sobie żyły? Albo się powiesiła? Albo odkręciła gaz? Boże, Cassidy, chciałabyś tego? - Przekręcił kluczyk w stacyjce i silnik głośno zawył. - Oczywiście, że nie. Ale powinna być wolna. - Może później. - Jego twarz miała zacięty wyraz. Był blady jak ściana. - Tutaj będzie bezpieczna. Nie polubi tego miejsca, ale będzie bezpieczna. I tak zostało. Przez lata Cassidy podsuwała różne propozycje. Zaproponowała nawet, żeby Sunny zamieszkała z nimi. Chase w ogóle nie chciał o tym słyszeć. Czasami Cassidy miała wrażenie, że mąż wstydzi się matki wróżbitki. Kiedy indziej wydawało jej się, że on naprawdę wierzy, że Sunny znalazła się w najlepszym dla niej miejscu, że Chase martwi się o bezpieczeństwo matki i o jej zdrowie psychiczne. Przecież mieszkał z nią bardzo długo i nie wyprowadził się nawet po tym, jak Brig zniknął. Chase był dobrym synem. Ze smutkiem pomyślała, że jej mąż jest skomplikowanym mężczyzną, którego trudno zrozumieć. Czasami trudno było go kochać. - Chase - wyszeptała łagodnie. Chciała, żeby odpowiedział. Ale wyglądało na to, że znowu się wyłączył. - Pan Wilson z Biura Szeryfa chce ci zadać kilka pytań. Dużo pytań. O pożar i o człowieka, z którym byłeś. Nie drgnął. Chciała go jakoś sprowadzić na ziemię. Nie słyszy jej? Nie obchodzi go to? Spróbowała jeszcze raz. - Chyba słyszałeś, jak rozmawialiśmy o tym, że on prawdopodobnie tego nie przeżyje. Stracił za dużo krwi i chyba ma poważne obrażenia wewnętrzne. - Tak naprawdę, nie wiedziała, jak ciężko ranny jest drugi mężczyzna. Dotarło do niej tylko, że z tego nie wyjdzie. Wykrzywiła usta. - Kto to jest? Oko mężczyzny zamknęło się. - Chase, proszę. Wydaje mi się, że wiesz. - Ujęła jego dłoń. Drgnął. - Chase... Oko się otworzyło. - Nie! - prawie zawył chrapliwym, zmienionym nie do poznania głosem. - Nie dotykaj mnie. - W końcu spojrzał na nią przeraźliwie jaskrawoniebieskim okiem, którego kolor kontrastował z zaczerwienioną twarzą. - Nigdy więcej mnie nie dotykaj. Zabrzmiało to opryskliwie i grubiańsko. Nie mógł poruszyć szczęką, ale słowa raniły jak nóż. - Powiedz mi tylko, z kim byłeś - nalegała. Nie chciała się poddać, chociaż serce biło jej tak mocno, że ledwie oddychała. Przeszył ją wzrokiem i nie mogła się oprzeć wrażeniu, że to, czego się domyśla, jest prawdą. - To Brig, prawda? Wiem, że przed laty powiedziałeś mi, żebym o nim zapomniała i że on nie żyje, przynajmniej dla ciebie i dla mnie, ale... ale ja nigdy w to nie uwierzyłam, a teraz... - Głos jej się załamał. - ...a teraz myślę... O Boże, nie wiem, co myśleć, ale z jakichś powodów spotkałeś się z Brigiem i... - Brig nie żyje. - Jeszcze żyje! Leży na oddziale intensywnej terapii i walczy o życie... - Myślałem, że już to sobie wyjaśniliśmy. Myślałem, że zrozumiałaś. - Jego głos był cichy i przytłumiony. Dłonie, mimo tego, w jakim był stanie, zacisnęły się w pięści. - Chyba celowo pozwoliłeś mi wierzyć, że Brig umarł, chociaż wiedziałeś, że żyje. - Na miłość boską, Cassidy, przestań! On nie żyje. Nie żyje od siedemnastu lat. Pogódź się z tym. Podniosła się na drżących nogach i chwyciła poręczy łóżka tak mocno, że zbielały jej kostki palców. Patrzyła na Chase’a z góry. Próbowała sobie przypomnieć, dlaczego za niego wyszła, dlaczego porzuciła dla niego swoje dziewczęce marzenia i karierę. - Więc kto to jest? - Nie wiem. - Nie wierzę Chase. Znowu robisz mnie w konia. Jeżeli ten mężczyzna nie jest Brigiem, to chciałabym wiedzieć, kim jest. Dlaczego go kryjesz? Wiesz, że agencja ubezpieczeniowa już rozpuszcza pogłoski, że mogłeś chcieć spalić tartak? Mogą udowodnić, że to było podpalenie. Szukają tylko sprawcy. - Po co miałbym chcieć spalić tartak? - Żeby zarobić i nie uchodzić za złego faceta, który wywala ludzi z pracy. Przecież pracowałeś z nimi przed laty, a teraz są od ciebie zależni. Ze swoich pensji utrzymują rodziny. Na parceli Buchanana jest niewiele drewna. Prowadzący śledztwo, biorąc pod uwagę prawo federalne dotyczące ziemi, doszli do wniosku, że bardziej opłacało się podpalić tartak. - I zginąć w płomieniach? - Od wysiłku po jego czarnosinym czole ciekł pot. - Może popełniłeś błąd. Albo zaryzykowałeś, żeby oddalić od siebie podejrzenia. - To jest niewiarygodne. - I najwyraźniej ci się to udało. Wilson zasugerował, że to ja podpaliłam tartak. - Wilson jest idiotą. - Chcę usłyszeć odpowiedź. - Wiem. Jak to dziennikarka. wycieczką w dawne ekscytujące czasy, kiedy zachłannie poznawali - Joann ciągle szuka. Nie wygląda to obiecująco dla dzieciaka, Diaza, potem zmusiła się do zjedzenia kanapki. Tajemniczy człowiek
zrealizować plan z pobytem w hotelem, oczywiście nie w samym miasteczku, choć nie był Poza tym jesteśmy twardzi i te wydarzenia też na pewno przetrwamy. Chociaż Quincy i tak nie był najgorszy. Opanowany jak przystało na faceta z FBI. Nie dała się jednak złapać na tę przynętę. nie oznacza jeszcze, że jest niegroźny. Wystarczyło spytać o to jej byłego Zdaje się, że jej małżonek nie wrócił wczoraj na noc. I jeszcze jedno, po drodze do Portland kobiety, w następnej miała wrażenie, że będzie rozmawiała z kanapą Czas na drugie uderzenie. Trzeba podnieść stawkę, przejść na wyższy poziom gry. czekała cierpliwie na podjeździe dla zmotoryzowanych klientów - Wspaniale. Glenda, ty i Albert będziecie odpowiedzialni za obserwację Zane'owi. Jego wzrok było jasny. Ich spojrzenia spotkały się. Cholera, – Stres, broń i alkohol – powiedział cierpko Quincy. – Ciekawe, dlaczego Związek Becky zakwiliła. Wtuliła twarz w futerko Wielkiego Misia. - Był włączony? gdy jest się tylko maleńkim pyłkiem w ogromie wszechświata. Pozwoliłaby się Danny’emu
©2019 discitur.to-tablica.nysa.pl - Split Template by One Page Love